Między nauką a kulturą – jak dr Sebastian Leśniewski łączy pracę nauczyciela z pasją do polskości
Człowiek, który w swoim życiu łączy pasję do nauki z głęboką wiarą w wartość edukacji. Jako nauczyciel języka angielskiego i lingwista nie tylko kształci młodych ludzi, ale też nieustannie sam rozwija swoje umiejętności. Jego ścieżka zawodowa to historia o niekończącej się podróży, w której każda lekcja staje się okazją do nauki – zarówno dla uczniów, jak i dla niego samego. Jako wykładowca na Bloomsbury Institute w Londynie oraz prezenter audycji Polish Waves w Cambridge Radio, łączy różne światy – akademicki, kulturowy i medialny – tworząc przestrzeń do dialogu i wymiany doświadczeń.
W wywiadzie, który przeczytacie, dzieli się swoimi przemyśleniami o roli nauczyciela, pasji do języków oraz o tym, jak ważne jest, by nieustannie dążyć do rozwoju, nie zadowalać się osiągniętymi celami, ale szukać nowych wyzwań. Jego historia to opowieść o edukacji jako procesie, który trwa przez całe życie, o czerpaniu z wiedzy innych, ale także o tym, jak ważne jest pozostanie otwartym na to, co nieznane.
Dr Sebastian Leśniewski, urodzony w Słupsku, z wykształcenia nauczyciel języka angielskiego i lingwista. Od 2007 roku mieszka w Cambridge, gdzie obecnie pracuje jako Senior Lecturer w Bloomsbury Institute London. Od 2014 roku współprowadzi polską audycję Polish Waves w lokalnej stacji Cambridge Radio. Prywatnie jest tatą prawie 6-letniej córeczki.
Co najbardziej inspiruje Cię w pracy ze studentami i młodymi ludźmi na ich edukacyjnej drodze?
Inspiruje mnie fakt, że sam się rozwijam – ucząc innych, ja także zdobywam nową wiedzę. Mój pierwszy zawód to nauczyciel języka angielskiego – zacząłem uczyć jeszcze na drugim roku studiów. Nauka języka obcego to proces, który właściwie nigdy się nie kończy. Kiedy uczyłem innych angielskiego, sam doskonaliłem swoje umiejętności językowe. Jako wykładowca prowadzę moduły, które wymagają ode mnie ciągłego douczania się. Dzięki temu jeszcze bardziej rozumiem, że aby coś dobrze i jasno wytłumaczyć, trzeba samemu najpierw to dokładnie zgłębić.
Przez kilka lat uczyłem modułu Critical Thinking, co było dla mnie bardzo satysfakcjonujące i rozwojowe. Poznałem bliżej wiele zagadnień, które na pierwszy rzut oka wydają się proste, ale przy głębszym wniknięciu okazują się złożone. Na przykład, czym jest argument, jak rozpoznać błędy w argumentacji (flaws in argumentation), czym jest analogia, jak ją analizować, kiedy jest uzasadniona, a kiedy staje się nadużyciem.
Bardzo cenię pytania od studentów, ponieważ to one często uświadamiają mi, że sam czegoś do końca nie rozumiem. Dzięki nim mogę także lepiej poznać sposób myślenia moich studentów.
Co najbardziej cenisz w bezpośrednim kontakcie ze studentami?
Inspiruje mnie kontakt z ludźmi. W trakcie mojej kariery miałem okazję pełnić różne role, na przykład funkcję Director of Studies, która wiązała się z większą ilością pracy biurowej. Wtedy zauważyłem, że prowadzenie zajęć ze studentami daje mi znacznie więcej satysfakcji i jest dla mnie formą odpoczynku. (uśmiech)
Nawet po ponad dwudziestu latach pracy wciąż czerpię przyjemność z bycia w sali lekcyjnej. To uczucie może wynikać z mojego dawnego zamiłowania do aktorstwa – prowadzenie zajęć jest dla mnie swego rodzaju występem. To niesamowite, że mam przed sobą grupę ludzi, którzy płacą, aby mnie słuchać.
Twoje słowa do głębi mnie poruszają, ponieważ sama kiedyś użyłam porównania pracy nauczyciela do bycia aktorem w swoim małym teatrze. Musisz przecież nie tylko przekazać wiedzę, ale pozyskać uwagę/ zainteresować tematem, by ta edukacyjna magia się zadziała i dobrze byłoby zainspirować swoich uczniów/ studentów.
W pracy nauczyciela najbardziej inspiruje mnie świadomość, że mogę mieć wpływ na życie innych ludzi. Każdy z nas potrafi wskazać nauczyciela, który wywarł na nas duży wpływ – pozytywny lub negatywny. Na przykład ktoś nie lubi geografii, ponieważ miał nauczyciela, który nie potrafił zainteresować tym przedmiotem, albo przeciwnie – dzięki świetnemu nauczycielowi pokochał historię czy literaturę.
Od czasu do czasu otrzymuję sygnały, że udało mi się pozytywnie wpłynąć na życie moich studentów. To dla mnie bardzo motywujące i budujące.
Jakie momenty w Twojej karierze były dla Ciebie szczególnie wyjątkowe i zapadły Ci w pamięć?
Na pewno jednym z najważniejszych momentów w mojej karierze był przyjazd do Wielkiej Brytanii. Zaczynałem uczyć w 2002 roku, a w 2007 roku, po pięciu latach pracy w szkole językowej w Słupsku, zdecydowałem się na przeprowadzkę. Jako nauczyciel angielskiego zawsze myślałem, że warto byłoby spędzić trochę czasu w Anglii, żeby zanurzyć się w języku i kulturze. Krótkie, tygodniowe wyjazdy turystyczne do Wielkiej Brytanii były zbyt ograniczone – nie dawały prawdziwej okazji, by regularnie używać języka w konkretnych sytuacjach. Dopiero życie na miejscu, z koniecznością załatwiania codziennych spraw, pisania pism, uczestniczenia w rozmowach kwalifikacyjnych czy wykonywania obowiązków zawodowych, pozwala na pełne doświadczenie i praktyczne opanowanie języka.
Czy trudno było Ci znaleźć pracę w zawodzie?
Gdy przyjechałem w 2007 roku, początkowo wydawało mi się, że niemożliwe będzie znalezienie pracy jako nauczyciel angielskiego, ponieważ nie jestem native speakerem. Sądziłem, że w Anglii jest mnóstwo rodzimych użytkowników języka, którzy automatycznie mieliby przewagę. Jednak szybko okazało się, że bycie native speakerem to jedno, a bycie dobrym nauczycielem – coś zupełnie innego. Bycie non-native teacher ma swoje zalety. Osoby, które uczą angielskiego, a same przeszły proces nauki tego języka, mogą być realistycznym wzorem dla swoich uczniów. Większość ludzi uczących się angielskiego nie dąży do brzmienia jak Hugh Grant – to cel raczej mało osiągalny. Natomiast mogą opanować język tak dobrze, jak ich nauczyciel, który jest non-native speakerem.
Poza tym nauczyciel, który sam uczył się języka, lepiej rozumie trudności, jakie napotykają jego uczniowie. Przebycie tej samej drogi sprawia, że potrafi skuteczniej wyjaśniać zawiłości gramatyki, wskazywać na typowe problemy i dostosowywać metody nauczania do potrzeb uczniów.
Zrozumiałem też, że ważne jest uświadomienie sobie własnych atutów. Jako nauczyciele non-native mamy pewne przewagi nad native speakerami. Niemniej jednak nie wolno popadać w samozachwyt – trzeba stale pracować nad swoim językiem, poszerzać słownictwo, rozumieć niuanse, których w angielskim jest mnóstwo. Często dotyczą one słów już nam znanych, które okazują się mieć dodatkowe znaczenia lub specyficzne użycie w różnych kontekstach.
Nie uważam, że koniecznie trzeba dążyć do brzmienia jak rodzimy użytkownik języka, ale na pewno warto pracować nad poprawną wymową. Ważne jest, aby akcent padał na odpowiednie sylaby, dźwięki były artykułowane prawidłowo, a gramatyka pozostawała nienaganna. Lekki akcent wcale nie jest wadą – często wręcz dodaje nauczycielowi atrakcyjności. Poza tym wielu uczniów, zwłaszcza na poziomie intermediate, nie zwraca uwagi na to, czy nauczyciel jest native speakerem, czy nie.
Praca w Anglii pozwoliła mi lepiej zrozumieć istotę bycia nauczycielem języka obcego i docenić możliwości rozwoju, jakie daje życie i praca w środowisku, w którym język angielski jest używany na co dzień.
Gdybyś miał opisać swoje podejście do nauczania jednym zdaniem, jakie by ono było?
Moim celem jest uczyć innych tak, jak sam chciałbym być uczony. Rozwijając tę myśl, kluczowe dla mnie jest zrozumienie, co moja obecność wnosi do zajęć. Czy uczniowie wynoszą coś więcej dzięki mojej obecności, niż gdyby mieli sami pracować z dostarczonymi materiałami? To, co robię, musi mieć wartość dodaną – podobnie jak w biznesie, gdzie surowce przekształca się w produkt bardziej wartościowy. W czasach szerokiego dostępu do materiałów edukacyjnych nauczyciel powinien jasno rozumieć swoją rolę i dawać uczniom coś, czego nie zdobędą samodzielnie.
Przysłuchując się temu, co mówisz, sądzę, że doskonale wiesz, jak budować silne relacje między nauczycielem a uczniem...
Myślę, że najważniejszy jest profesjonalizm. Nie chodzi tylko o to, żeby być „fajnym” i zdobywać sympatię uczniów, ale przede wszystkim o bycie kompetentnym – a reszta przyjdzie sama. Kompetencja to bardzo szerokie pojęcie, które obejmuje zarówno dogłębną znajomość przedmiotu, jak i zrozumienie, na czym polega proces nauczania. Trzeba wiedzieć, co można osiągnąć w ciągu jednej lekcji, w którym momencie możemy uznać, że ktoś faktycznie się czegoś nauczył, i jakie działania prowadzą do tego celu.
Równie ważna jest empatia – umiejętność zrozumienia toku myślenia ucznia, jego wątpliwości, przyczyn zadawania konkretnych pytań, a także tego, dlaczego jeszcze czegoś nie zrozumiał. To właśnie empatia i kompetencja są kluczami do budowania zaufania między nauczycielem a uczniem.
Jakie wartości starasz się przekazywać swoim studentom zarówno na zajęciach, jak i poza nimi?
Pierwsze, co mi przychodzi na myśl, to myślenie krytyczne. A myślenie krytyczne – najprostsza definicja – to zadawanie pytań. Chciałbym, aby uczniowie niekoniecznie zgadzali się ze mną w każdej kwestii, ale żeby potrafili samodzielnie myśleć, analizować i szukać odpowiedzi. Głównym zadaniem nauczyciela jest zainspirowanie ucznia do dalszego poszukiwania wiedzy i pokazanie mu, jak to robić, aby miał odpowiednie narzędzia do nauki.
Pracujesz jako wykładowca, a jednocześnie jako dziennikarz radiowy...
Jestem nauczycielem na co dzień, a radiowcem od święta – dosłownie, ponieważ program Polish Waves nadawany jest na żywo w każdą niedzielę na antenie Cambridge Radio. Nie używam słowa "dziennikarz" w odniesieniu do siebie, ponieważ wydaje mi się, że to jest coś poważniejszego. Raczej mówię, że jestem prezenterem i prowadzę program radiowy.
Jaka jest idea audycji Polish Waves, którą prowadzisz w Cabridge Radio?
Sporo myślałem o tym, po co robię program i dla kogo, i nie do końca byłem przekonany, że powinien być on adresowany tylko do Polaków mieszkających w UK. Polacy tutaj mają dziś dostęp do wszelkich mediów, jakie tylko chcą – mogą oglądać polską telewizję, słuchać polskich stacji radiowych, jest tego naprawdę dużo. Uważam, że Polish Waves jest programem skierowanym do wszystkich, którzy interesują się polskością, Polską, Polakami i polską kulturą, więc nie tylko do Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii. Chciałbym promować to, co polskie, to, co dobre – dobrą polską muzykę, polskie wydarzenia kulturalne.
Najbardziej lubię zapraszać gości do programu – to są moje ulubione wydania Polish Waves. Mam kontakt z polskimi studentami na University of Cambridge i to wspaniali młodzi ludzie, którzy zwykle najlepiej zdali maturę w Polsce, brali udział w olimpiadach z różnych przedmiotów, wygrali stypendia – po prostu absolutna śmietanka młodych ludzi z Polski. Nie zawsze pochodzą z bardzo zamożnych rodzin. Uwielbiam rozmawiać z tymi 20-latkami, bo ich spojrzenie na różne sprawy jest niezwykle ciekawe. To budzi we mnie optymizm i przekonanie, że mamy się czym pochwalić, mamy wspaniałych młodych ludzi, których warto prezentować w programie Polish Waves.
Do programu zapraszam także Polaków mieszkających tutaj oraz osoby związane z Polską. Jeśli ktoś czyta ten wywiad i chciałby odwiedzić nasze studio w Cambridge, bardzo serdecznie zapraszam do kontaktu. Regularnie zapraszam także osoby, które urodziły się tutaj lub mają polskie korzenie, czasem nie mówią po polsku, ale interesują się swoją polskością i chcą się jej uczyć.
Podsumowując, ideą programu jest promowanie tego, co polskie – pokazywanie naszych wspaniałych studentów, ludzi mieszkających tutaj, polskiej muzyki, kultury i tego, co Polska ma do zaoferowania.
Jakie marzenia lub cele wciąż napędzają Cię do działania w życiu zawodowym?
Chyba to właśnie marzenie – ciągły rozwój i unikanie osiadania na laurach. Bardzo chciałbym nauczyć się kolejnego języka na naprawdę dobrym poziomie. Choć chyba nie ma co marzyć, żeby osiągnąć taki sam poziom, jaki udało mi się osiągnąć w języku angielskim. Uczę się francuskiego od ponad dwudziestu lat, ale brakuje mi takiej okazji, żeby tam mieszkać i najlepiej pracować. Nie wiem, czy uda mi się to zrealizować – na razie mam sześcioletnią córkę, więc nie mogę sobie pozwolić na dłuższy wyjazd. Jednak mam nadzieję, że taki czas kiedyś nadejdzie.
Jakie jest Twoje życiowe motto?
Właściwie nie mam jednego życiowego motta, ale na pewno mam wiele mądrych myśli, które gdzieś zapamiętałem. Lubię porównywać przysłowia, będące mądrością narodów, szczególnie wtedy, gdy trudno je przetłumaczyć na inny język lub gdy nie mają odpowiednika w innym języku. Jedno polskie przysłowie, które lubię, to "człowiek się całe życie uczy, a głupim umiera". Nie ma ono dobrego odpowiednika po angielsku. Można je przetłumaczyć, ale niekoniecznie jego znaczenie będzie od razu zrozumiane przez anglojęzycznego odbiorcę. To powiedzenie ma też taką właściwość, że można je różnie interpretować. Ja rozumiem je jako stwierdzenie, że nigdy nie dojdziemy do końca nauki, że zawsze będą dziedziny życia, w których nie mamy żadnej wiedzy. Nawet jeśli w jednej dziedzinie coś wiemy, to jest to tylko mała kropla w morzu. Poza tym podoba mi się w tym powiedzeniu czarne poczucie humoru i pokora – nigdy nie zdobędziemy całej wiedzy, ale to nie znaczy, że powinniśmy się poddać. Nie powinniśmy się też tym frustrować. Są także angielskojęzyczne powiedzenia, które nie mają dobrego polskiego odpowiednika lub trudno je przetłumaczyć. Na przykład "pick your battles", co dosłownie znaczy "wybieraj swoje bitwy". Oznacza to, że trzeba rozumieć, kiedy warto walczyć o coś, a kiedy warto odpuścić. Trzeba mądrze rozpoznać, które sytuacje są warte zaangażowania, a które nie. To tylko dwa przykłady, które przyszły mi do głowy, ale mott życiowych jest na pewno dużo więcej.
Rozmawiała: Agnieszka Kuchnia-WołosiewiczCzytaj na www.polonia24.uk
Polonia24.uk